Przyjrzałam się uważnie klaczy oraz temu jak ogier błyskawicznie zniknął gdy ta się wydarła. Klacz zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem i oddaliła się.
- Powiało chłodem- powiedziałam sama do siebie i zawróciłam. Wróciłam na łąkę gdzie położyłam się i wytarzałam. Zawiał wiatr a po lesie rozległo się wycie wilków. Podniosłam się i rozejrzałam. Samotność czasami mnie dobijała lecz sama sobie wybrałam taki żywot. Zarżałam i pocwałowałam do lasu. Pędziłam przed siebie ile sił w kopytach. Wparowałam dziko do lasu a po chwili teleportowałam się w góry. Stanęłam na jakimś szczycie i stanęłam dęba. Potem po prostu stałam wpatrując się w zachodzące słońce. Ciężko oddychałam po szaleńczym biegu. Nagle za mną spadły kamienie. Odwróciłam się i zobaczyłam liska tego co wcześniej.
-Zgubiłeś się?- spytałam uśmiechając się
-Mo...może odrobinkę- powiedział podkulając ogonek. Uśmiechnęłam się i wzięłam liska na swój grzbiet. Ostrożnie (co było cholernie trudne po zmierzchu) zaczęłam schodzić z grzbietu góry do jej podnóży. Kilka razy się potknęłam i gdyby nie teleportacja bym najpewniej leżała martwa gdzieś obok gór. Lisek a raczej Lato opowiadał o tym jak się zgubił,jak stracił z widoku mamę oraz jak znalazł się w górach.
- Pić mi się chce- powiedział gdy stanęłam w końcu na ziemi.
-Jak tak gadasz to się nie dziw- uśmiechnęłam się i pokłusowałam do strumienia.
-Myślałem że lubisz jak gadam- odparł
-Bo lubię ale od tego chce ci się pić- stwierdziłam zatrzymując się nad strumieniem. Lato się napił i wrócił na mój grzbiet.
-Uuuuaaa...chodźmy spać- ziewnął. Podeszłam do krzaków. Lato ułożył się w nich wygodnie a ja przysnęłam nad nim.
*time skip*
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Otrząsnęłam się ze śpiącego letargu i spojrzałam na śpiącego liska. Usłyszałam kroki i odwróciłam się w tamtym kierunku gdzie znów stał owy ogier
-Nie boisz się tamtej klaczy?-spytałam
Drakath?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz