Ruszyłam w stronę bramy gdy nagle zaszedł mnie jakiś człowiek. Przypiął mi uwiąz do kanaru i powiedział:
- Nie uciekniesz stąd.
Zaczęłam wyrywać się, brykać i stawać dęba. Facet chwycił bat do lonżowania i był mnie nim.
- Uspokój się! - krzyczał.
Gdy nie dałam rady już brykać stanęłam i zmęczona poszłam za człowiekiem. Przed boksem zobaczyłam pokopanego Drakath'a.
- Co się stało? - przeraziłam się.
Ogier nic nie odpowiedział.
- Zadarł nie z tym co trzeba - zaśmiał się ogier z boksu obok.
- Ty ... - zaczęłam.
Człowiek zmusił Drakath'a do wejścia do boksu.
Drakath?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz