Od Veny C.D Bosque
Zaśmiałam się cicho.
- Zając aż taki straszny? - spytałam.
- Ech... może? - uśmiechnął się.
Po chwili usłyszałam jak coś się trzęsie w krzakach, a z drzew wyleciały kruki. Z krzaków wyszły... dwa konie z jakąś bronią...
- Kim jesteście? - spytali podejżliwie.
Zdziwiło mnie to. Wtargnęli na moje tereny, a poza stadem nikt nie może ich zwiedzać.
- Należycie do SOG? - spytał pierwszy ogier. Był on maści palomino.
- Nie... nie mam pojęcie co to jest. Tak w ogóle wyargnęliście na moje tereny. Mojego stada!
- Twojego stada? - spytał. - Jakoś nie jest tu napisane, że to "twoje". Tak w ogóle to nie powinno was tu być! - wykrzynknął i wyciągnął broń. Miał ją przepasaną na klatce piersiowej.
- Caleb, czekaj... - powiedział drugi ogier, był kasztanowy. - Przepraszam za niego. Jestem Leondre... a ty? - spytał.
- Vena jestem... a to jest...
- Eterno Bosque jestem. - przerwał mi. Nie był zbyt zadowolony na widoch Caleb'a i Leondra.
- A teraz powiedzcie co to jest SOG? - odrzekłam.
- SOG to skrót od Sekcji Ochrony Genów. Zajmujemy się dobieraniem koni w zależności od charakteru i genów. Mamy tam kilka frakcji: w Nieustraszoności są najodważniejsi, w Erudycji najmądrzejsi, w Prawości konie bez kłamstw, w Serdeczności najmilsi i życzliwi, a w Altruiźmie bezinteresowni i pomocni. Każdy koń kwalifikuje się do jednej.
- Po co? Nie widzę w tym sensu... - prychnął Bosque.
- Ja jak na razie nie widzę sensu w tym, że nie należycie do żadnej z naszych frakcji. - powiedział poirytowany Caleb.
- Wolimy być tacy, niż dobierać konie do jakiś bezsensownych grup, które pokazują im kim są. - odrzekł (Eterno).
- I o to chodzi! Zaraz się dowiemy do której wy należycie! - wykrzyknął Caleb i rzucił się na ogiera. Walnął go tak, że zemdlał.
- Eterno! - wykrzyknęłam i gdy chciałam podbiec do niego to zatrzymał mnie Leondre.
- Czego chcecie?
Leondre złapał mnie i spojżał.
- Przepraszam... to mój obowiązek.
Wstrzyknął mi coś dziwnego, po czym zasnęłam. Nie wiedziałam gdzie nas niosą...
***
Obudziłam się w niewielkim pomieszczeniu. Zamiast drzwi były kraty, a na jednej z ścian było niewielkie okno. Zobaczyłam co się tam kryje i ujżałam leżącego Eterno.
- Bosque! - wykrzyknęłam. - Nic ci nie jest?
Ogier wstał ledwo.
- Nie... jakoś żyję. Dobrze, że tobie nic nie zrobili.
Po chwili podszedł Leondre.
- Zaraz będziecie mieli testy.
- Jakie testy? - spytałam.
- W zależności do jakiej frakcji mamy was przydzielić.
- Jak to ma wyglądać?
- Testy umysłu. Zapadacie w sen, z którego macie uciec. Każdy sen pokazuje wasz życiowy strach oraz w jaki sposób go pokonacie. Ja jestem liderem Nieustraszoności.
Po chwili odszedł.
Eterno Bosque? <Pomysł z filmu XD
>
Poszedł sobie. Od tak. Ja chcę mieć u siebie w stadzie tylko konie z czystymi zamiarami, a nie dwulicowe.
Postanowiłam znaleźć tego kochanka Diamond i skończyć z nim raz na zawsze. Długo nie szukałam, bo znalazłam go na polanie z innym wilkiem. Jak dla mnie to idealny kamuflarz. Zmieniłam się w czarną wilczycę.
Ten wilk Drakath'a podszedł pierwszy.
- Walker...?
O już znałam jego imię.
Podszedł do mnie i dziwnie popatrzył. Obszedł dookoła mnie i usiadł przede mną. Nie wiedziałam, czy umie mówić.
- Kim jesteś? - spytał ogier.
- Powinieneś wiedzieć. - odparłam.
- Nie rozumiem... gadający wilk?
- Nigdy nie widziałeś? - zaśmiałam się. Po chwili zmieniłam się w konia.
- Vena! - wykrzyknął.
- A kogo podejrzewałeś?
- Czego znów chcesz...
- Chcę wiedzieć jedno! Chcesz być w moim stadzie i być w moim stadzie i być przeze mnie szanowanym, czy zostajesz u Diamond, i nigdy tu nie wracasz? - spytałam ogiera spokojnie.
Drakath? <Twoja decyzja>
Szliśmy przez ścieżkę lasem. Było trochę mrocznie, ale mi to nie przeszkadzało. Kruki latały z drzewa na drzewo. Usłyszałem potężny trzepot skrzydeł. Nagle przed nami stanął tygrys ze skrzydłami.
- Co to? - zapytała zdziwiona Vena
- To Negro, mój zwierzak - uśmiechnąłem się
- Ooo, nie wiedziałam, fajny!
- Już wiesz i dzięki.
Nastała cisza, Negro otarł się o moja nogę i odleciał. Szliśmy dalej, po chwili coś zaczęło się ruszać w krzakach. Podszedłem powoli, a zza krzaczka wyskoczył zając. Lekko drgnąłem, spojrzałem na Vene.
Vena?
Wbiłem się w powietrze i leciałem za klaczą.
-Wcale się nie dziwię że nie wiem po której być stronie.-Powiedziałem.
-W NoD i tak już nie masz czego szukać.-Odpowiedziała mi poważnym tonem.
-Z taką przywódczynią jak ty, haha! Oczywiście.-Zaśmiałem się po czym poleciałem z drugą stronę.
-Chyba za dużo sobie pozwoliłeś!-Krzyknęła.
Nie zwracałem uwagi na to co klacz do mnie mów i wylądowałem na ziemi. Poszedłem na polowanie z wilkiem. Wypatrzyliśmy sarnę. Z tego powodu że jestem szybszy od Walkera miałem ją ogłuszyć, a on miał ją dobić. Cwałem ruszyłem do sarny by ją zaatakować. Z porównaniem do mojej prędkości była ona niczym. Uderzyłem ją aby ją ogłuszyć. Walker biegł tuż za mną i szybkim ruchem wgryzł się w szyję ofiary. Z części ciała szybko poleciała czerwono-bordowa ciecz.
Vena?
-Vena! To była Vena!- Krzyknąłem.
Wzbiłem się wysoko w górę i poszybowałem gdzieś daleko. Widziałem że Walker biegnie pode mną więc wylądowałem. Przestałem biec. Nie miałem już siły. Zauważyłem że po moim pysku ciekną krople.
-Pewnie i tak nie będzie się domyślać o co chodzi.-Pomyślałem.
Nagle stało się coś dziwnego. Pomimo że był ciepły wiosenny dzień zaczął padać śnieg. Na początku śnieg był rzadki. Ale to co stało się po 5-ciu minutach było straszne. Rozpętała się śnieżyca. Nic nie widziałem. Na szczęście ja i wilk umieliśmy się przystosować do takiej pogody.
Diamond?
Wieczorem wyszłam z zamku i zobaczyłam Drakath'a. Ogier podbiegł do mnie i chciak coś powiedzieć ale krzyknęłam:
- Wracaj tam gdzie twoje miejsce! Nie chcem cie już nigdy więcej widzieć!!!
Wzbiłam się w powietrze i poleciałam szukać Waita. Miałam mu powiedzieć, że Day chce go pilnie widzieć.
- Wait! - krzyknęłam.
Odwróciłam się i zobaczyłam Drakath'a
- Odejdź, jeśli chcesz żyć! - krzyknęłam.
Machnęłam skrzydłami. Poleciał z nich wiatr, który odpechnął ode mnie ogiera na kilkaset metrów.
Drakath?
Dopóki upadłem kierowała mną Vena. Byłem jej marionetką. Robiłem to co ona mi każe mimo że nie chciałem tego robić. Kiedy usłyszałem słowa Diamond zawalił mi się świat. Miałem ochotę udusić Venę. Wstałem i ją zobaczyłem, o tyle że to nie była Vena tylko jej złudzenie. Zaczęła się śmiać. Pobiegłem do niej aby ją zaatakować gdy ta nagle znikła i pojawiła się za mną.
-Hahaha! O to chodziło, nie musiałeś jej wcale zabijać!-Śmiała się.
Spięły mi się mięśnie. Nie miałem już ochoty żyć. Chciałem wytłumaczyć Diamond to zdarzenie mimo że i tak by mi nie wybaczyła. Poszedłem pod zamek i tam czekałem na nią tyle, dopóki wyjdzie i będę miał szansę z nią porozmawiać.
Diamond?